wtorek, 31 stycznia 2012

Ale bym nim jeździł: Morris Minor

Nie ma na tym blogu rączki z wyciągniętym kciukiem i napisem: lubię to. A Morrisa Minora z pewnością lubię. Wygląda jak jakieś zwierzątko - taki miś koala. To mi przypomina opowiadanie, które stworzyłem razem z Mirkiem jeszcze w liceum pt: "BRZYDKIE SPRAWKI ARKA B."

"Wpadli przez przypadek. Wiosną tego roku w jednym z wrocławskich agencji towarzyskich wodociągi miejskie zatrzymały Arka B. i Janusza R. Podczas kontroli agencji funkcjonariuszy zainteresował znaleziony tam ciężarny miś koala. A ponieważ kierownik i jego pracownica zgodnie twierdzili, iż ów koala nie jest ich własnością, pracownicy wodociągów miejskich postanowili przyjrzeć się bliżej tej postaci.

Arek B. miał powód, by wypierać się posiadania dość nietuzinkowego misia. Miś ten miał na sobie zieloną skórę z napisem „Śmierć kangurom!”. W kieszeni skóry znajdowało się siedem pokrwawionych krucyfiksów. Krucyfiksy te były nieźle pokrwawione, choć wprawne oko mogło szybko odkryć, iż ta krew pochodzi z kangura. Przyciskany do muru uporczywymi pytaniami miś stwierdził, że krucyfiksy znalazł na dyskotece. Sprawą pokrwawionych krucyfiksów zajęła się wrocławska prokuratura. Ustalono, że przedmioty te należały do Tajnego Stowarzyszenia Rasistowskich Misiów Koala. Prawdopodobnie w tej organizacji przewodzi miś, który kiedyś był kangurem. Nasz zatrzymany miś zatwardziale twierdzi, iż jakiś czas temu napadła i zgwałciła go w wyrafinowany sposób banda kangurów z Ruchu Wyzwolenia Tasmanii od Lewicowych Misiów Koali. Przy okazji śledztwa ustalono również, że Arek B. starał się o wstąpienie do legii cudzoziemskiej kangurów, a chociaż nie został przyjęty to i tak do brzucha przyszył sobie torbę, co w naszym kraju jest karalne."

Ale bym nim jeżdził: Renault 7 (Fasa 7)

Jeśli Żuk jest królem samochodów to Fasa 7 czyli hiszpański Renault 5 sedan jest królem tego bloga. Ale bym jeździł to mało powiedziane. Ale bym nim zapierdalał, podróżował, prowadził, wszystko robił. Mogę założyć kościół " Św. Fasy 7". Z tylnym światłem poszedł bym na pielgrzymkę do Hiszpanii. Robił bym z nim zakupy, chodził do kina i na dyskotekę. Jest absolutnie bezkonkurencyjny.

Przy okazji: na zdjęciu opieram się o Renault 7 w roku 1999 roku, czyli moja choroba ma już długie tradycje.

Ale nim jeździłem: Renault 5 Campus


 Kolejny wóz, który został kupiony tuż przed Warszawskim Rajdem Pojazdów Zabytkowych. Trochę szkoda, że impreza nie będzie organizowana w tym roku, bo nic z tej okazji nie kupię. Kosztował "szeset" i był całkiem nie zły, tylko troszkę przeszkadzał prawie całkowity brak prawego, tylnego błotnika i progu. Za pomocą pół-profesjonalnego zakładu "u Inżyniera", dzięki rynnie i kawałkowi ciężarowej Tatry uzyskaliśmy bardzo ładny błotnik. Dopiero na koniec przypomnieliśmy sobie o klapce wlewu paliwa, ale w sumie okazała się niepotrzebna. Wóz służył długo i solidnie, aż w 2009 roku przypadkowo przejechał się po nim Monster Truck.


Ale bym nim jeździł: Fiat 500 Giardiniera

 Fiat ma zamiar wprowadzić nową wersję Giardiniery. Pomysł fajny, w końcu w nowym Mini to Clubman jest najciekawszym nadwoziem. Niestety ze zdjęć wynika, że pomysłowość włochów skończyła się wraz z zatopieniem statku "Costa Concordia". A przecież klasyczna Giardiniera jest genialna prawie jak cykl filmowy "Naga Broń" i Frank Drebin. Powiem szczerze, że wolę pojazd ze zdjęć niż klasyczną "pincetkę". Jakby co wiem gdzie w Amsterdamie stoi taka, całkiem otwarta. Mogę pokazać osobiście.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Ale bym nim jeździł: Oldsmobile Cutlass Cruiser

 Ten samochód jest tak beznadziejny, że właściwie nie wiem co napisać. Oczywiście oprócz tego, że bym nim jeździł. Wszędzie. Aby być zgodny z przeznaczeniem auta musiał bym wozić ze sobą sztuczne dzieci (sztuk 2), sztucznego psa i sztuczne hamburgery i frytki. Sztuczne, bo własnych nie posiadam. Dzieci bym codziennie wyrzucał przy szkole (mając nadzieje, że nikt ich nie ukradnie), psa bym przywiązywał do wejścia w markecie, a potem jadł sztucznego hamburgera. Aby być zgodnym ze stereotypem z amerykańskiego filmu, musiałbym się przebrać za kobietę. Ciekawe po ilu dniach zamknęli by mnie w ośrodku odosobnienia?

Ale bym nim jeździł: Rolls Royce Silver Shadow

Myśleliście, że zamarzłem i leżę gdzieś w krzakach jak Jack Nicholson w "Lśnieniu". Nic z tych rzeczy. Ale widocznie wczorajsze kilka godzin na mrozie wpłynęło na mnie negatywnie, bo dziś w roli głównej wystąpi Rolls Royce. Oczywiście nie jest to szczyt moich morzeń, ale jakby się trafił za przysłowiowe "pincet" to warto go brać. Jeździł bym nim na co dzień. Z tymże od razu należy zrobić mu lekki tuning, taki jak zawsze w przypadku limuzyn. Wałkiem na brązowo (po felgach i klamkach też), zamiast ducha ekstazy dał bym Krecika z czeskiego sklepu na Marszałkowskiej, bagażnik dachowy z rurek z obowiązkową drabiną (drewnianą, jak deska rozdzielcza) itd. Generalnie osiągał by stan samochodu braci Blues. No i ciągle sprawdzał bym jego możliwości w terenie. Nie mycie go było by obowiązkiem.

Link: Co słychać w Monte Carlo?

wtorek, 24 stycznia 2012

Ale bym nim jeździł: Tatra T613

Jest taki film o dwóch inżynierach ubranych w niebieskie fartuchy jadących podwoziem ciężarowej Tatry. Inżynierowie niwelują górki, niszczą drzewka i krzaki, straszą zwierzynę leśną, a w ostatniej scenie rozpieprzają domek. Chętnie bym sobie pojeździł po Warszawie taką Tatrą, w takim fartuchu. KDT już rozebrali. Szkoda był by to pierwszy budynek jaki bym rozjechał, ale postawili w tym miejscu zabudowę barakową, więc jest jeszcze co rozjeżdżać w tym miejscu. Po ciężkiej pracy jako inżynier w fartuchu warto było by sobie pojeździć niczym dyrektor albo nawet minister. Najlepszym wozem do tego rodzaju przejażdżek jest Tatra 613. Można pokusić się o tekst z własnie wymyślonej przeze mnie ulotki reklamowej: nowoczesny włoski design, rozsądny silnik V8 chłodzony powietrzem, niesamowita wygoda. Tak - ale bym nią jeździł...

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Ale bym nim jeździł: Citroen Ami 6

Ale bym nim jeździł!!! Od razu pojechał bym nim do Sieradza i z powrotem. Ami jest absolutnie bezkonkurencyjny. Właściwie nie potrzeba nic więcej pisać, wystarczy na niego popatrzeć. Moim zdaniem to najlepsza rzeźba Bertoniego, powinien za niego dostać żeton na asfalt i beton oraz resortowe skierowanie na wczasy do Bułgarii.

Ale bym nim jeździł: Renault Medallion

Ostatnio dużo się dzieje. Wystarczy, że w weekend nie miałem kontaktu z komputerem, a tu pełno jakiś akcji z cyklu: nie dla ACTA. Zasadniczo z mojego punktu widzenia nie wiele się zmieni, bo korzystam z własnych zdjęć (albo zdjęć znajomych), na filmy chodzę do kina, a muzykę już ściągnąłem z całego internetu. Ale jako liberał uważam, że internet powinien zostać takim śmietnikiem jakim jest. Poza tym tego nie uda się ukrócić. Pamiętacie Napstera. Metallica się wkurzyła i ich zniszczyła, w związku z czym pojawiło się zamiast jednego Napstera tysiąc innych sposobów na ściąganie plików ze świata. To samo będzie w tym przypadku, nie wierzę, że się uda, jeśli się uda. Przecież zostają Rosja, Chiny i inne kraje z tradycją w piractwie. Oni coś wymyślą. Na ruskich serwerach już dziś jest odpowiedź na każde pytanie. Poza tym internet to miejsce dla każdego. I dla tej pani doktor co uważa, że każdy jest żydem oprócz niej, plus inne rewelacje z cyklu: potwór z Loch Ness to rodzina Tuska i takie tam bzdury. Jest też miejsce na takiego świra, który uważa, że Renault Mediallion jest lepszy od Mercedesa W124. Oprócz tego wszystkiego uwielbiam jak ludzie się organizują, przejmują i protestują. Coś im się nie podoba, więc zakładają strony internetowe, fundacje i stowarzyszenia. Idealnie.

I właśnie efektem takiej zbiorowej akcji był dzisiejszy protest przeciwko podwyżkom cen benzyny. Był wyjątkowo głupi, gdyż trzeba było płacić na stacjach miedzianym bilonem albo kupować hot doga przez pięć minut. Zasadniczo nie wiem dlaczego koncerny miały by być niezadowolone z powodu, iż sprzedadzą więcej hot dogów niż zwykle dostając za to pieniądze, które są jedynym środkiem płatniczym w tym kraju. Ale tendencja jest słuszna, niech użytkownicy samochodów się zbierają, protestują, wkurzają. Może za kilka lat zwiększy się ilość ludzi, dla których nie liczy się tylko czubek własnego nosa. Gdybym miał Renault Medallion też bym pojechał na ten protest, być może wtedy miałbym plan na prawdziwy protest. Zjadłbym 13 hot dogów, wypił 17 kaw oraz 35 tigerów. Po czym bym powiedział, że zapłacę amerykańską renówką. Po tych kawach i napojach mógłbym się tak kłócić 3 dni. To dopiero była by blokada stacji. 
Tym razem autorem zdjęcia nie jestem ja, tylko Dave. Pamiętam, że robił je na moją wyraźną prośbę.

Ale bym nim jeździł: Renault 14

W zeszłym roku podczas zlotu R4 w Thenay w rozmowie z członkiem klubu Renault 14: "ten samochód był beznadziejny, w reklamach porównywali go do gruszki. Czy ty byś kupił samochód podobny do gruszki?". Ja akurat bym kupił, ale nie to jest najważniejsze, ponieważ jestem w zdecydowanej mniejszości. Większość ludzi nie dała się nabrać. Ale postawa miłośnika R14 jest godna uwagi. W Polsce też są entuzjaści różnych samochodów, często bardzo nieudanych lub po prostu słabych. Najczęściej są to fanatycy i świry. Nie można przy nich powiedzieć nic złego na temat jego samochodu, nawet jeśli jest to miłośnik silników VW FSI, elektroniki w Lagunie II albo zabezpieczeń antykorozyjnych w Maździe 6 albo Mercedesie Sprinterze. Kiedy publicznie wytknąłem w CA wady R15/R17 (którym oczywiście bym wszędzie jeździł) to napisał do mnie oburzony pasjonat modelu. Zdenerwował się, bo przecież jako prawdziwy polak wybiera tylko najlepsze produkty. A przecież można kogoś lub coś kochać wiedząc, że obiekt naszych westchnień nie jest doskonały. Okazuje się, że nie. W Polsce takich przypadków nie ma. A ja, mimo iż Renault 14 wygląda jak gruszka i chyba trafił do produkcji podczas libacji alkoholowej w dyrekcji, chętnie bym nim jeździł, bo akurat go lubię. I co mi pan zrobisz?

Ale bym nim jeździł: Volkswagen K-70

K-70 był projektem odziedziczonym po NSU, a że lubię wszystko co powstawało w Neckarsulm, to również K-70 jest jednym z moich faworytów. Poza tym mam do tego wozu sentyment. W 1995 roku byłem na zimowych wakacjach w Mrzeżynie. Pod blokiem, w którym mieszkałem stał K-70 z grillem od Poloneza. Bardzo mi się spodobał, niestety nie udało nam się ustalić właściciela, zresztą nie wyglądał na jeżdżącego (VW, nie właściciel). Mam gdzieś jego zdjęcie (VW, nie właściciela), jak znajdę to wrzucę. A ten, którego widzimy w tym wpisie stał na Pradze Południe. Zauważyłem go z pociągu. Wracałem wówczas z sylwestra 2000/2001. Tego dnia mój wynik promilowy mógłby być liczony w procentach, więc gryząc paznokcie i włosy na brodzie musiałem zaczekać do następnego dnia by pojechać renówką na sesję zdjęciową. Był tak idealny, że prawie zemdlałem robiąc fotografie i zdecydowanie wolałbym go, od mojej ówczesnej renówki. Kto by się spodziewał?

piątek, 20 stycznia 2012

Ale bym nim jeździł: Citroen C15 Pick-up & Citroen Dyane & BMW E21

No i kontynuujemy zdjęcia z dobrymi zestawami. Chyba nikt się nie zdziwi, że w tym wypadku najbardziej jeździł bym Citroenami. Tak, jestem beznadziejny i nie znam się na samochodach. Trudno, co robić.

Na fajną Dyane poluję już od dawna i powiem szczerze, że bardziej mnie interesuje niż standardowy 2CV. Już samo to, że był to raczej niewypał rynkowy daje mu dużego plusa. Zaś C15 pick-up jest po prostu głupi, bo przecież przyzwyczailiśmy się do zakrytej wersji, dlatego też bym nim jeździł. W ogóle w Polsce odkryte pick-upy są niechciane. Jak miałem plan kupić do firmy Fiorino z plandeką zamiast budy to wszyscy współpracownicy zaprotestowali: "E! Bez sensu, nie będziesz mógł nic zostawić w samochodzie, zaraz ci go potną i się włamią". Do tej pory żałuję, że nie biłem się o tego Fiorino, bo był naprawdę dobry. W ogóle lubię wszystkie niskie pick-upy. Toyota Hilux 4x4 to nieciekawy wóz, ale gdy już ma napęd na jedną oś, albo występuje pod nazwą Volkswagen Taro to już jest godny zainteresowania. A najlepsze pod tym względem jest Korfu, które można śmiało nazwać rajem. Nie dość, że jest dużo pick-upów, to jeszcze wszystkie są głupich marek. 

No i trzeci wóz na zdjęciu. Najmniej ciekawy ze wszystkich, ale nie oznacza to, że go nie lubię. W sumie jest wporzo. Mógłbym nim pojeździć, ale przypuszczam, że szybko bym się nim znudził. Jeszcze 15 lat temu takimi BMW jeździli troglodyci w dresach. A teraz, jeśli jest w oryginale, cieszy oko.

Ale bym nim jeździł: Lancia Y10 & Seat Marbella

Dziś na Złomniku są idealne zdjęcia typu kombo, czyli co najmniej dwa dobre wozy na jednej fotografii. Ale bym nimi jeździł: Yugo Koral, Yugo Florida, Fiat Fiorino Mk I, Barkas B 1000 itd. Nie będę gorszy i też wrzucę jakieś kombo i bynajmniej nie będzie to Opel Combo.

Lancia Y10 i Seat Marbella. Wprawdzie włoski samochodzik jest już po liftingu i pod gorszą marką, bo wolałbym Autobianchi, ale i tak bym nim jeździł. W przypadku Seata to sam się dziwię, że przy tylu Pandach nie miałem jeszcze ani jednej Marbelli. A jest okazja, gdyż na allegro jest do sprzedania różowy egzemplarz. Miałbym wóz do jeżdżenia na marsz niepodległości i pochody prawdziwych Polaków. Z ukrytej kamery nagrał bym kwestię jednego z patriotów: "Ty nie jesteś Polakiem. Prawdziwy Polak nie jeździ różowym samochodem". Miałbym podstawę do uznania mnie za Hiszpana i być może przymusowo wysłali by mnie na półwysep iberyjski.

czwartek, 19 stycznia 2012

Ale bym nim jeździł: Opel Corsa A (sedan)

Nikt się nie spodziewał, że trafią tu Ople. Są tak beznadziejne, że wychodzą poza nawias fajnej beznadziejności i straszą dzieci w powiatach wschodnich. Ale jest kilka modeli, którymi bezapelacyjnie bym jeździł. Dajmy na to taki Opel Corsa A sedan. Jest to prestiżowa limuzyna klasy Tercio, produkowana w Hiszpanii i chyba przez nich projektowana. Wystarczy wspomnieć tutaj legendarną FASĘ 7 czyli Renault 5 Sedan, żeby udowodnić, że Hiszpanie są geniuszami designu. Jest to też dowód na to, że ja powinienem tam mieszkać.

Gdy już kupię moją wymarzoną Corsę w sedanie zamierzam założyć firmę Ślub-Lim-Pol-Bub i będę wozić śluby oraz panienki na wieczory panieńskie. Z pewnością wykupię miejsce na targach ślubnych na Torwarze i wystawię tam moją Corsę. Dla ludzi o bardziej wysublimowanym guście zaproponuję jako alternatywę Dodge'a Ariesa.
Link: Co słychać w Gironie?

Ale bym nim jeździł: Talbot-Sunbeam Lotus

Już za nieco ponad tydzień odbędzie się kolejny start do RMCH w Warszawie. W zeszłym roku było sporo dobrych wozów. Między innymi ten Talbot-Sunbeam Lotus. Zaś w tym roku organizatorzy spodziewają się kilku Porsche, BMW i stada Dużych Fiatów. Jednym słowem: nuda. Najciekawszymi samochodami będą czeskie Skody. Nie pozostaje nic innego jak wspominać zeszły rok i wszystkie Fiaty, Talboty, Simci, Triumphy i Citroeny. W ostatnich dniach w głównych wiadomościach zadawane jest pytanie: czy generał Błasik był w kokpicie Tu154 czy nie. Co ta za różnica? Ja na jego miejscu byłbym za kokpitem tego Talbota. Od razu widać, że w wojsku pracują nieciekawi ludzie.
Link: RMCH - Byliśmy na BK

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Ale bym nim jeździł: Yugo Koral

Zawsze jest pora na Yugo Koral. Ale bym nim jeździł x 45. Yugo z pewnością jeszcze kupię, w tej chwili osiągają już odpowiednie ceny. Czy widzieliście kiedyś deskę rozdzielczą z modelu montowanego w Łodzi przez Damis (montaż to nadużycie, ale tak to nazywano)? Jest absolutnie wyśmienita. Moim zdaniem powinna znaleźć się w muzeum tortur wraz z całym wnętrzem jugosłowiańskiego auta. Najprawdopodobniej projektant nie znał wielu słów na literę "E": ergonomia, elegancja, estetyka. Być może w młodości proszek "E" sprowadzony z Polski zepsuł mu dzwony z bistoru  albo koszulę non-iron.


Ale przejdźmy do zdjęcia. Co na nim widzimy? Ktoś mieszka w jednostce mieszkaniowej Le Corbusiera w Marsylii i jeździ Yugo. To musi być bardzo interesujący człowiek, jeżeli to kobieta to już jestem zakochany. Od pierwszego spojrzenia na Yugo. Szkoda, że nie napisałem ogłoszenia przy wejściu do bloku: piękna kobieta jeżdżąca po ulicach Marsylii Yugo jest proszona o kontakt z Bubu w pilnej sprawie rodzinnej.

Link: Co słychać w Marsylii?

Ale bym nim jeździł: Renault 12

Nie lubię zimy, gdyż jest wtedy zimno. A ja lubię jak jest tak jak na zdjęciach na górze i na dole tego wpisu. Szczególnie, że na tych fotosach widać jadącego Renault 12, w wersji po face liftingu. Poluje na takiego od jakiegoś czasu. Kiedyś oferowano w Otwocku wersję kombi po tuningu za 400 zł (z 10 lat temu, więc cena 400 zł to była już konkretna suma). Jakiś domorosły mechanik pomalował wszystko na czerwono razem z siedzeniami i swoim mózgiem, skrócił diaksem drążek skrzyni biegów i zepsuł całe wnętrze naklejkami, głupimi napisami i blachą ryflowaną. Całość wyglądała jak makrele w pomidorach w konserwie turystycznej. Być może nawet tak samo pachniało. Dlatego nie sprawdziłem tej oferty. Następną ofertą, którą nie sprawdziłem jest żółte R12 sprzedawane najpierw w Końskich, a potem w Trójmieście. Za każdym razem osiąga okolice 900 zł i za każdym razem nikt go nie chce. Szpachla na tym wozie mówi ludzkim głosem. Dlatego lepiej pojechać po ten model do Francji, gdzie jeżdżący egzemplarz od grzyba może kosztować nawet 300 euro. Jakby powiedział obywatel Balcerek: czemu nie!

Link: Co słychać w Perpignan?

sobota, 14 stycznia 2012

Ale nim jeździłem: Peugeot 505

Zastanawiałem się jaki dać tytuł, bo trochę nim jeździłem, ale nie był mój. Ale skoro jeździłem to jeździłem. W końcu to ja go znalazłem. Znajomy z Chomiczówki kupił tego grata i nie wiedział co z nim zrobić. Zaoferował mi go za 2 tysiące, wiedząc, że jestem świrem i chciałbym mieć 505-tkę. A ja wiedziałem, że w tej chwili go nie potrzebuję, bo mam 17 innych samochodów i muszę jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Rzuciłem zatem słynne: "daję pincet". Niestety znajomy się zgodził i musiałem coś z tym fantem zrobić. Na szczęście nie jestem jedynym świrem w tym mieście i auto szybko kupił Kazik. Użytkował je w miarę bezawaryjnie przez kolejny rok. Do tej pory dobrze je wspomina, ja zresztą też. Chyba wszyscy dobrze wspominają tego Peugeota, bo był naprawdę fajny. Podobno służył w BOR. To już chyba taka tradycja, każdy 505 był w BOR, każdym 604 jeździł Jeruzelski, każdy Ritmo to Abarth i każdy Polonez ma gaz. Niestety nie jest tak różowo, widziałem jednego Poloneza bez gazu. Pozostaje mi tylko napisać, że z przyjemnością bym sobie jeszcze 505-tką pojeździł.


Ale bym nim jeździł: Morris Commercial "Carlsberg"

Nie dość, że jest to idealny, pokraczny Morris, to jeszcze wozi piwo. Czy może być coś lepszego? No dobra, może być DKW Schnellaster albo Tempo Matador wiozący piwo Noteckie albo Świętokrzyski Zdrój. Ale i tak jest nieźle. Szczególnie Morris jest wyjątkowo idealny, bo piwo Carlsberg jest raczej słabe i lepiej było by je rozdać, niż pić przez kilka miesięcy non stop. Chociaż jak byłem na wycieczce w Carlsbergu okazało się, że mają dobre gatunki (np. Jacobsen). Niestety te dobre piwa nie są sprowadzane do Polski, bo tutaj wszyscy piją według zasady: byle taniej i mocniej. Warto wspomnieć, że duńskie barmanki w sali degustacji piwa potrafiły mówić po duńsko-angielsko-polsko-rosyjsku, co ułatwiało porozumiewanie się. Na parkingu przed muzeum stały 3 autobusy z Polski, 2 z Rosji i 1 z Ukrainy.

Kiedyś taka furgonetka (tylko bez piwa) była do sprzedania na Allegro. Około 7 lat temu. Oczywiście mocno się nią interesowałem, niestety była dość droga, jak na tamte czasy. Ciekawe co się z nią stało? Chętnie bym ją gdzieś zobaczył, np. na ClassicAuto Track Day. Stare furgonetki mają niesamowite stężenie zajebistego klimatu i nie wiem czy nawet UMM jest im w stanie zagrozić.

Ale bym nim jeździł: Honda Jazz

Niezły Jazz. W końcu jest coś japońskiego. To prawda, mieli sporo dobrych wozów, szczególnie przed 1985 rokiem, ale i później coś się mogło spodobać. Po moim ostatnim japończyku mam lekkie uczulenie na produkty z tego kraju, ale być może kiedyś się wyleczę. Lekarstwem może być taka Honda Jazz. Ostatnio opisywał ten model Złomnik. I w sumie niewiele można już dodać. No może oprócz tego, że ten czerwony egzemplarz, panie Złomnik, stoi na trasie E-rally Złomnik, a pan o niego nie zapytał. Skandal! Zamierzam ogłosić strajk włoski. Będę pisał siedem razy wolniej, a każde słowo sprawdzał w trzech różnych słownikach..

Ale bym nim jeździł: Talbot 1510


Bardzo mi przykro. Jestem tu jak Ludwik XIV. Ten blog to ja. W związku z tym będzie tu dużo francuzów. I co mi pan zrobisz?

Talbot 1510 to pozostałość po Simce 1307/1308/1309. Efektem tego modelu była Solara, już zresztą opisywana. W Wielkiej Brytanii nazywali go Talbotem Alpine, a w Hiszpanii Chrysler 150. I jak się w tym połapać? Jeszcze Rosjanie skopiowali to wszystko w Aleko. Nie zmienia to faktu, że bym nimi wszystkimi jeździł. Pod każdą postacią, nawet radziecką. Oczywiście najlepiej mieć po jednym egzemplarzu z każdego kraju. Na mgłę, na słońce, na śnieg i po serku pleśniowym.

Ale bym nim jeździł: Ford Taunus 15m

Ford Taunus nie jest jakimś moim faworytem, ale na czarnych blachach WUW i z uśmiechniętymi grzybami w środku rozczula mnie prawie jak Marka Kondrata widok cycków Dancewiczowej w filmie "Pułkownik Kwiatkowski".

Jak kupić od nich taki wóz? Przecież wiadomo, że nie będą chcieli sprzedać.Mam pomysł. Jest takie coś jak odwrócony kredyt hipoteczny czy coś. Starsza osoba może jakby sprzedać mieszkanie, zapłata jest przekazywana w ratach, a grzyb do końca życia może użytkować swoje mieszkanie. Gdyby przenieść to na samochody? W tym przypadku sprawa nie jest taka łatwa, bo mieszkanie to mieszkanie, zawsze jest w cenie. Chyba, że zaśniemy jak Zygmunt Kotek z fajkiem na materacu i w efekcie puścimy lokum z dymem. W przypadku samochodu emeryt może przypadkowo wylać 34 litry fosolu na nadwozie albo spuścić na niego fortepian. Generalnie z samochodem może stać się wszystko, a rentę płacić trzeba.

piątek, 13 stycznia 2012

Ale bym nim jeździł: Chevrolet Citation

Ale bym nim jeździł do potęgi entej. Citation jest wspaniały prawie jak Ferdynand (bynajmniej Porsche). Wszystkie Toronado, GTO czy Chargery mogą się schować, nie chce ich. Chce Citation, już sama nazwa jest ekscytująca. Chevrolet Cytat. Tylko cytat z czego? Chyba z jakiejś literatury europejskiej, bo hatchbackowaty tył sugeruje, iż twórcy wzorowali się na (tak, tak miłośnicy FSO mówią Polonez) Roverze SD1, albo czymś podobnym. Całość jest tak absurdalna jak cytat z haiku Darka Brzóski Brzóskiewicza:

"Franek Halinie
puścił takiego SMSa
Że dziewczyna zaraz
Wszystkie impulsy straciła"

Ale bym nim jeździł: UMM 4x4

Był Bremach, było Rodeo, musi być UMM. Nagle okazało się, że jestem miłośnikiem offroadu. Trudno, co robić, dla UMM mógłbym nawet zjeść ukraiński przysmak czyli słoninę w czekoladzie albo wypić Tyskie w jednej z knajp nad morzem. Każdy ma swoją cenę. U mnie może to być UMM lub każdy inny wóz z tego bloga.

Jeszcze muszę podkreślić, że tym razem zdjęcie nie jest moje tylko Magdy. Bo Magda jaka jest, taka jest, ale jest tolerancyjna.

Link: Co słychać w Lizbonie?

Ale nim jeździłem: Rover Montego 2.0

Nie tylko samochody z południa Europy są godne zainteresowania. Kilka lat temu miałem okazję jeździć Roverem Montego z silnikiem diesla 2.0  z 1993 roku. Powiem szczerze, że bardzo go polubiłem i chętnie bym jeszcze do niego wrócił. Całkiem żwawy silnik, wygodne i przytulne wnętrze to główne plusy tego wozu. Poza tym był pozostałością Austina w Roverze. Był na tyle szpetny i nijaki, że producent wstydził się, że jeszcze w 1993 roku go produkował. Ilość napisów i znaczków Rover ograniczono do minimum.

Montego, które użytkowałem, miało ciekawą przypadłość, blokowało hamulce już przy lekkim naciśnięciu pedału. Nie raz wylądowałem nim na pasie zieleni czy betonowym śmietniku na skrzyżowaniu. W końcu lepiej uderzyć w krzak albo nikomu niepotrzebną konstrukcję niż w samochód z żywym człowiekiem w środku.

Jakby ktoś słyszał o Montego na sprzedaż to chętnie przyjmę. W zamian oferuję: magnetowid marki NEC (niedziała), węgierską żarówkę (była kiedyś dobra), przypinkę "Znam wszystkie znaki drogowe" (32 szt.), słownik rosyjsko-polski (z plamą na okładce). Mogę dorzucić tauzena (z Kopernikiem).

Ale bym nim jeździł: Renault Rodeo 5

Tak, nie wiele widać na tym zdjęciu. Ale zapewniam wszystkich, że za drągami stoi Renault Rodeo 5, który jak łatwo się domyślić był produkowany na bazie R5. W latach 1981 - 1987.
Jak widać jest wyjątkowo głupim wozem, zatem z przyjemnością jeździł bym nim nawet w zimę przy trzydziestostopniowym mrozie. Oczywiście najlepiej po trawnikach pokrytych śniegiem i zamarzniętych stawach hodowlanych w Raszynie. Naturalnie jeździł bym nim również na rajdy offroadowe, za każdym razem mówiąc wszystkim, ze mój samochód jest najlepszy i żaden Patrol, Samurai czy GAZ 69 nie są w stanie mi zagrozić. Już przed startem wręczył bym sobie kilka pucharów, na wypadek gdybym utknął w jakimś bagnie na trzy tygodnie.

Link: Co słychać w St. Tropez?

Ale bym nim jeździł: Bremach & Fiat 500

Fiatem 500 też bym jeździł. To akurat jest mało oryginalne, bo wielu ludzi by nim jeździło. Ale nie każdy z nich chciałby jeździć jeszcze samochodem marki Bramach, którego możemy zaobserwować na górnym zdjęciu. Bremach to taki włoski Tarpan, tylko w przeciwieństwie do konstrukcji z Antoninka daje sobie radę w terenie. I właściwie z Tarpanem łączy go tylko straszny wygląd, bo bardziej sensowne jest porównanie Bramacha do Unimoga. Mógłbym wykonać test Bremach vs. Unimog. Byłby to test stronniczy, bo robiłbym wszystko, żeby włoska konstrukcja wygrała. Z pewnością Unimog lepiej by sobie poradził z przejazdem przez rzekę czy wjazdem pod stromą górkę. Ale za to w Bramachu wygodniej by się jadło pizzę, byłoby specjalne miejsce do takich małych campari, a poza tym z pewnością wygodniej wykonuje się tam dziwne pozycje wykonywane przez dwie osoby jednocześnie.

A Fiat 500? No cóż... jeździł bym nim. Przecież już mówiłem.
Link: Co słychać w San Remo?

Ale bym nim jeździł: Talbot Solara

Musze się do czegoś przyznać. Nigdy nikomu o tym nie mówiłem: jeździł bym wszystkimi Talbotami na świecie. Jednocześnie. Nie wiem jakbym to zrobił, ale bym zrobił. Mam słabość do Talbotów, jak potwór ciasteczkowy do ciasteczek. Mogę nawet zaśpiewać:

"Now what starts with the letter "T"?
"Talbot" starts with "T"!
Let's think of other things that starts with "T"!
Uh. . .Uh. . . Who cares about da other things?!

"T" is for Talbot that's good enough for me,
"T" is for Talbot that's good enough for me,
"C" is for Talbot that's good enough for me,
Oh! Talbot, Talbot, Talbot starts with "T"!

Hey, You know what? A rusty Horizon without wheels looks like a "T"
Solara parked in Barcelona also looks like a "T" but it is not as good as a Harizon
Oh, and Mr. T looks like  "T" but you can't ride him
So...

"T" is for Talbot that's good enough for me,
"T" is for Talbot that's good enough for me,
"C" is for Talbot that's good enough for me,
Oh! Talbot, Talbot, Talbot starts with "T"!

Link: Co słychać w Barcelonie?

Ale nim jeździłem: Peugeot 309

Tradycja to jest coś ekstra. Dlatego trzeba je tworzyć, a potem kultywować. Jedną z moich własnych, autorskich tradycji jest używanie podczas Warszawskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych jakiegoś grata. Im gorszy tym lepszy. W 2009 roku tuż przed rajdem kupiłem Peugeota 309 1.9 diesel z 1988 roku za 450 zł. Jego głównym atutem było to, że jeździł. Reszta raczej nie działała. Ale mimo to nim jeździłem, wszędzie. Zapieprzał jak głupi, do tej pory jestem w szoku. Bardzo wygodny i szybki wóz. Kiedyś jeszcze powrócę do tego modelu. Po dwóch tygodniach sprzedałem go dalej, za 400 zł. Głównie z tego powodu, ze nie otwierały się okna (a było lato), a w środku był straszny syf, gdyż poprzedni właściciel był jakimś robotnikiem jarającym papierosy, które gasił na byle czym, po czym kiepował je gdziekolwiek. Wiem. Wystarczyło posprzątać, naprawić okna i jeździć. Ale po co? Przecież rajd się skończył, a następne wozy czekają, żeby nimi jeździć...

Ale bym nim jeździł: Innocenti Mille 1.0

Uwielbiam uniaki. Uwielbiam Innocenti. Koncern Fiata wyszedł na przeciwko moim potrzebom. Ale bym nim jeździł...

Ale bym nim jeździł: SEAT 1430

Łado-Fiato podobny Seat 1430 był produkowany na licencji Fiata 124 w Hiszpanii. Zasadniczo większość pomysłów z tego kraju i z tego okresu jest idealna. A z innej strony wszystkie klony 124-rki są co najmniej dobre. Jeździł bym każdym. Codziennie, można wybrać swój typ: w poniedziałek do kina Fiatem 124, we wtorek na kurczaka curry hinduskim Premierem 118E, w środę na wernisaż KIA-Fiatem 124, na czwartek i piątek zostaje Łada 2101 i 2102. A na weekend najlepszy będzie hiszpański SEAT.
Link: Co słychać na Costa Brava?